Wystawa: EWA GAJ “I Was Pretty”
Zwiedzaj wystawę z Ewą Gaj – oprowadzanie autorskie
Kobieca cielesność, atrakcyjność i przemijanie zarówno w dosłownym, jak i metaforycznym ujęciu to tropy, które odnajdziemy w twórczości konińskiej artystki Ewy Gaj – absolwentki Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Kole oraz Instytutu Kultury i Sztuki w Zielonej Górze.
17 i 24 czerwca, o g. 16.00 artystka spotka się z Wami i opowie o koncepcji wystawy. Będzie można również posłuchać komentarza kuratora Galerii, który z pewnością umożliwi pełniejszą interpretację prac i odczytanie tej ekspozycji w szerszym wymiarze.
Prosimy o zapisy, możemy przyjąć 7-osobowe grupy, tel. do Galerii Wieża Ciśnień 63 242 42 12.
Zwiedzanie z zachowaniem reżimu sanitarnego związanego z sytuacją epidemiologiczną w naszym kraju.
Od podmiotu do ciała i z powrotem
Wystawa Ewy Gaj „I Was Pretty” to opowieść o dominacji przedstawień wizualnych wynikających z popkulturowych determinizmów autoprezentacji. To ciąg obrazów wpisanych w stereotypowe postrzeganie własnej cielesności będącej najbardziej jawnym znakiem istnienia i z nieusuwalnym przekonaniem, że wraz z przemijaniem ciała, mija młodość, a co za tym idzie (zdaniem malarki) również indywidualne piękno.
To utożsamienie młodości z pięknem, jak podejrzewam błędne, ale niedające się łatwo zmienić w społecznym odbiorze, staje się doświadczeniem, wobec którego możemy przyjąć postawę stoicką lub taką, która charakteryzować się będzie przyjęciem strategii aktywnej walki z materią. Znamienny byłby tu wątek operacji, lub ich braku dokonywanych w obszarze ciała kobiecego na temat których, szeptanych opowieści jest więcej niż bylibyśmy w stanie sobie wyobrazić.
W perspektywie teoretycznej w jakimś sensie odsyła nas ten problem w stronę minionych dyskusji i sporów innego traktowania ciał kobiecych i męskich, jak i feministycznych refleksji związanych z kobiecą cielesnością wyraziście pokazanych w koncepcjach Elizabeth Grosz i Rosi Braidotti, których namysł nad kobiecą podmiotowością fundowany był na kategorii różnicy płciowej.
Te uogólnione tropy stają się ramą pytań formułowanych przez artystkę: czy widzimy się takimi, jakimi jesteśmy w rzeczywistości, czy raczej tak jak siebie wyobrażamy? Czy gdy analizujemy swoje zdjęcie, odbicie w lustrze, to w kategoriach uogólnionego kanonu piękna i brzydoty? Jak wpływają zmiany cielesne na naszą kondycję psychiczną? Czy może to samopoczucie wewnętrzne emanuje z nas w fizycznym tego słowa znaczeniu? Czy z upływem czasu atrakcyjność cielesna zostaje wzbogacona o piękno niemające wymiaru materialnego? Czy jednak jest to mniej lub bardziej gwałtowna utrata młodości, nieuchronnie spychająca nas w obszar niewidzialności fizykalnej dosadnie wyrażanej brakiem akceptacji w postaci „polubień” naszych fotografii na portalach społecznościowych?
Ewa Gaj uznaje swoją cielesność za materię twórczą, by znaleźć w obrazach odpowiedź na nurtujące ją pytania. Stwierdza wprost: „patrzę na siebie z różnych perspektyw, wyginam ciało, ucinając sobie głowę, a w końcu wybieram do namalowania siebie różową farbę, ponieważ takim światłem zabarwia się mięso w sklepie, żeby wyglądało atrakcyjniej dla nabywcy”. Słowo atrakcyjność i jej atrofia organizuje nie tyle twórczość artystki, co życie podmiotu opisywanego na różne sposoby. Dopełnieniem obrazów są artykulacje dźwiękowe w natrętny sposób przypominające tytuł wystawy. Ich autorem jest Łukasz Zapart. Odlewy klatki piersiowej autorki pokryte są cukrem i solą odwołują się do jednej z najbardziej emblematycznej i sfetyszyzowanej części kobiecego ciała.
Nasycenie obiektów piersi powszechnie dostępnymi substancjami ma tutaj znaczący charakter. Cukier kojarzony z przyjemnością, szczęściem i dobrobytem, miesza się z symbolicznym znaczeniem soli, która jak wiadomo w wielu kulturach jest uważana za substancję świętą, używaną w rytuałach pokuty i oczyszczenia. W zależności od kręgu kulturowego dawniej panowało przekonanie, że sól posiada moc odstraszania wszelkiego zła, chroniła przed niebezpieczeństwem, stanowiła obietnicę trwałości, nieśmiertelności, odporności na zepsucie. Użycie tych dwóch substancji do pokrycia fragmentów cielesnych odlewów podpowiada, że również w pozaartystycznym wymiarze autorka daje wyraz swojego stosunku do cielesności kobiet jak również ich zmagania się z przemijaniem w fizycznym i magicznym tego słowa znaczeniu. / Robert Brzęcki
Ewa Gaj urodziła się w 1977 r. Ukończyła Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Kole oraz studiowała w Instytucie Kultury i Sztuki w Zielonej Górze.
Portretuje ludzi i sytuacje, często bazując na zdjęciach wykonanych telefonem. Na koncie ma kilka indywidualnych wystaw w Koninie, Poznaniu, Łodzi oraz czeskiej Pradze.
W październiku 2018 r. zainicjowała oraz zorganizowała wystawę „Mieszkam w Koninie”, łącząc malarstwo z literaturą i muzyką w jednym miejscu. W 2019 r. brała udział w wystawie „Damy Reymonda”.