Przejdź do treści
Wieża-archiwum 10 września - 14 października 2022

NOC KULTURY: Wystawa Telemacha Pilitsidisa „AFIRMACJE”

Zapraszamy na wernisaż, który odbędzie się w ramach tegorocznej  NOCY KULTURY.
W Galerii Wieża Ciśnień będzie można zobaczyć prace Telemacha Pilitsidisa.

Wstęp na wernisaż jest bezpłatny.
Wystawa czynna do 14 października, bilet 5 zł

Ciekawie o artyście pisze Sławomir Kuszczak, kurator wystawy

Diogenes chodził po Koryncie w biały dzień z zapaloną latarnią i szukał człowieka. Ja człowieka spotkałem na plenerze w Łagowie.

               Niewysoki, drobny, starszy mężczyzna od razu zwrócił moją uwagę. Przypominał mi mojego Ojca. Buzia, spojrzenie i trochę zdystansowane, spokojne zachowanie – wszystko było podobne. Później padło imię: Telemach. Ta informacja natychmiast wybiła mnie z rutyny codzienności. Przeszukiwałem w głowie informacje o kulturze antycznej, Telemach  – syn Odysa, ale co Telemach robi w Polsce…?  Niezwykłe imię, tym bardziej, że nie rozpoznałem w malarzu osoby urodzonej w innym kraju. Nic na to nie wskazywało.

Wcześniej przed plenerem w Łagowie natknąłem się na prace Telemacha, ale nie kojarzyłem ich z nazwiskiem ani nie znałem historii życia ich autora. Plenerowa znajomość zacieśniła się, gdy wyciągnąłem z bagażu wędkę. Okazało się, że wędkarstwo to również jego namiętność. Wędkował, a właściwie spinningował od dziesięcioleci. Uwielbiał w nieustającym ruchu polować na drapieżniki. Późniejsze wspólne wyprawy na ryby w trakcie plenerów były doskonałą przestrzenią do rozmów, do wzajemnego poznania się.

               Telemach był wrażliwy, bardzo wrażliwy, a równocześnie ambitny i młody. Ta nieprzemijająca młodość uzewnętrzniała się i była zakorzeniona w procesie twórczym. Na dwa tygodnie przed odejściem, w rozmowie telefonicznej, powiedział mi, że jego wiek należy odpowiednio odczytać, rozkodować. Koniecznie trzeba przestawić cyfry w liczbie jego lat  – nie 81 a 18, tak trzeba liczyć jego wiek. I taka była prawda. W kontaktach z Telemachem zawsze miałem poczucie, że mam do czynienia z osobą młodą. Ten gen młodości umożliwił mu tworzenie do samego końca.

Trzy Gracje, olej, 2021, 120×100

               Wychowałem się w domu artysty, potem były studia malarskie i praca w poznańskiej uczelni artystycznej. Spotkałem w życiu wielu twórców i Telemach należał do tego środowiska, był swój. Czuł i rozumiał, ale było w nim coś jeszcze, coś wyjątkowego. Tak jak potrafił skupić uwagę na sobie, potrafił też dostrzec osobę obok. Wręcz tej lub tych osób potrzebował. Na początku naszej znajomości wyczuwałem otwartość, życzliwość i delikatność, ale te cechy nie do końca określały Telemacha. Z czasem zrozumiałem, że często kierowała nim miłość. I tu stajemy przed problemem, ponieważ współczesność, zdeterminowana przez kulturę popularną, przedstawia ideę miłości w sposób prosty i ograniczony. Żeby zrozumieć pojęcie miłości, która kierowała Telemachem, trzeba odnieść się do miłości platonicznej, do miłości bliźniego i miłości świętego Franciszka do natury w religii chrześcijańskiej. A może do paradygmatu tejże religii, który mówi, że bez miłości człowiek jest jak miedź brzęcząca.

               Telemach kochał życie jak Grek Zorba. Nie tracił czasu, kochał życie z jego całym skomplikowaniem, z cierpieniami, z radościami i oczekiwał, że cały świat zrewanżuje mu się tym samym. Oczekiwał wzajemności, chciał, by kochały go ryby, kamienie, obłoki, książki, ludzie… wszystko. Oczywiście, nie było to pragnienie naiwne, to pragnienie stwarzało twórcę. Malarz do końca poszukiwał i badał rzeczywistość niesiony przez ten rodzaj emocji. W swoim oczekiwaniu był „zachłanny” i nie poddawał się.

Anioł Czerna, 2016, olej_70x80

Malarstwo Telemacha i moje malarstwo to była dla nas oczywistość niepodlegająca ocenie i swoista koegzystencja. Podczas wspólnych plenerów każdy z nas oddany był malowaniu, przeżywaniu natury i wyrzucaniu autorskich refleksji na płótna. Taka była podstawowa płaszczyzna naszego zrozumienia. Dalej były rozwiązania indywidualne, za które każdy sam ponosił odpowiedzialność. Krytyka byłaby nie na miejscu. Ciekawe i inspirujące było przyglądanie się innemu procesowi twórczemu. Telemach malował dużo, ale niejednokrotnie odczułem, że chciał namalować „więcej” ode mnie. Podobnie było z łowieniem ryb. Młodzieńcza, pozbawiona zawiści rywalizacja. Starszy pan, który miał 18 lat i chciał być najlepszy, chciał wszystko wiedzieć, przeczytać, poznać, doznać. I tak było do końca, i taka postawa budziła mój podziw i sympatię.

               Telemach miał kłopoty ze zdrowiem, ja też je mam. Trudno jest ciągle walczyć z własnym ciałem, ale z każdej sytuacji płynie jakaś korzyść. Obydwaj dobrze wiedzieliśmy, jak ważne jest, by być. I to nie chodzi o to bycie przez duże „B”, tylko o to normalne życie, o zwykłą egzystencję. W takiej sytuacji pierwszą refleksją jest odnotowanie istnienia, twórczość pojawia się chwilę później. Kultura kuje romantyczny mit, w którym artysta poświęca życie dla twórczości. Z mojego punktu widzenia (i Telemacha chyba też) jest dokładnie odwrotnie. Największą wartością jest życie, które każdy z nas dostał, życie samo w sobie. Twórczość służy do jego afirmowania, dbania o nie, celebrowania. Twórczość to ślad życia. Analizując dorobek malarza, można stwierdzić, że Telemach chciał żyć jak najdłużej i jak najpełniej, i można się od niego uczyć, jak to zrobić, jak żyć.

Cztery pory roku POŻEGNANIE, olej, 2018-19, 80×110

Na wystawę malarstwa Telemacha Pilitsidisa w konińskiej galerii wybrałem prace powstałe z dwóch przeciwstawnych sobie inspiracji, ale te różne prace coś łączy. Moim zdaniem są podobnie kształtowanym malarskim kamuflażem rzeczywistości. Można napisać prościej – to malarstwo pochodzi z prawdziwych głębokich doznań.

„Tańczące Eurydyki”, „Flamenco”, „Sirtaki” – tytuły prac zanurzone głęboko w kulturze, ale czuję, że malarza fascynowały kobiety i po prostu je namalował. Podobnie jest z „ikonami” Telemacha. Właściwie jednoznacznie naprowadzają nas na życie duchowe człowieka i na kulturowe obrazowania tej sfery ludzkich doznań. Jednak w tych obrazach jest coś więcej, coś naprawdę przeżytego, coś poza kanonem, co artysta ubrał w kamuflaż, w znaną formę kultury wizualnej.

Kontrast, sprzeczność, ale mamy szansę poczuć całość. Ciało i dusza, materia i duchowość, całe spektrum ludzkich poszukiwań i wyczuwalny ślad autentycznych doświadczeń i przeżyć autora. Te już wcale nie są takie jednoznaczne. Są zakamuflowane i do ich rozszyfrowania potrzebne są zaangażowanie i intuicja widza.

                                                                                        Sławomir Kuszczak