Przejdź do treści
Wieża-archiwum 10 stycznia - 1 lutego 2014 18:00

WYJŚCIE – Anna Sobkowiak, malarstwo

Zapraszamy na wernisaż malarstwa Anny Sobkowiak – laureatki Konkursu Salted Candy 2010, absolwentki Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Zielonej Górze (Wydział Edukacji Artystycznej) i Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu (Wydział Architektury i Wzornictwa Przemysłowego, Wydział Grafiki). Otrzymała dyplom z wyróżnieniem w pracowni drzeworytu prof. Andrzeja Bobrowskiego.

bez_tytu322u_600

Bez tytułu

po_dobranocce_600

Po dobranocce

Umberto Eco w „Imieniu róży” pisał, że tylko wariaci i dzieci mówią prawdę. Równie prawdomówni są bohaterowie obrazów Anny Sobkowiak – przedwcześnie dojrzałe dziewczynki o twarzach staruszek, o niezdrowych ciałach ubranych w infantylne sukienki; dziewczynki pożerające biżuterię niczym belgijskie czekoladki, o zaciśniętych pięściach, ozdobione kikutami zaplecionych warkoczyków.

Ogarnięci obsesjami dorośli, o zwichniętej psychice, być może wariaci (kim jest wariat?), pogubieni i odrzuceni.

Dzieci z obrazów Anny Sobkowiak od dawna nie są dziećmi, bo powykrzywiały je bolesne doświadczenia i problemy, z którymi nie wiedzą jak sobie poradzić. W ich świecie nie ma dorosłych, są osobne i samotne, a ich rzeczywistość przybiera formy koślawe i podejrzane. Te dwa światy, dorosłych i dzieci, zostały zespolone, pokazane jako jedno, i właśnie to brutalne zestawienie powoduje uczucie dyskomfortu i rozbicie.

Taka zamiana porządku sprawia, że scena uchwycona gdzieś w okolicach blokowiska jest kolejną granicą, jaką przekracza dojrzewający człowiek. Chłopiec z rękami w kieszeniach wywyższa się, stojąc na kamieniu, spoglądając jednocześnie na oddalone, nieco falliczne w swoim kształcie wieżowce. Odwraca wzrok od małoletnich dziewczynek, które stanęły nad jakimś brudnym dołem – jedna z nich sprawdza wielkość swoich piersi, a druga ssie palec, jakby bały się zachodzących w sobie zmian, a rodząca się w nich seksualność wcale ich nie dotyczyła. Scena rozgrywa się latem, przy zachodzącym słońcu, w jakimś ukrytym miejscu, które od osiedla oddzielają zarośla krzaków i gdzie nie słychać rodziców wołających na kolację. Napięcie tej sceny podkreśla złowrogo namalowany zachód słońca, ciężko położone, umęczone i zbrudzone kolory. W taki sam sposób namalowane są dorastające dziewczynki, niedojrzałe, a niby takie kobiece, udekorowane falbankami, na tym samym zaawansowanym etapie rozwoju od zawsze i na zawsze, o krok od stoczenia się i unicestwienia.

Przekraczają granicę między dzieciństwem i dorosłością, trochę jak ślepcy, nie rozumiejąc, co jest przed nimi i czym ta dorosłość tak naprawdę jest.

studnia_600

Studnia

trzepak_600

Trzepak

Kolejna bohaterka, rysunkowo rozmazana, z warkoczykami, w krótkiej sukience i podkolanówkach, stoi z zaciśniętymi dłońmi naprzeciwko wpatrującego się w nią psa – być może jedynego przyjaciela. Jej zmarszczona, szara twarz z ciasno zaplecionymi warkoczykami przypomina twarz staruszki i tylko pies (rzeźba) obły, biały i gładki – łącznik z dzieciństwem, daje nadzieję na to, że istnieje droga powrotna, że można tę dziecinną starość przezwyciężyć.

Prace Sobkowiak opowiadają o tym okresie w życiu człowieka, który można nazwać trudnym wiekiem, a o którym Piotr Piotrowski (w kontekście rzeźby Aliny Szapocznikow właśnie tak zatytułowanej) pisał: Trudny wiek, to wiek przebudzenia poczucia funkcjonalności i wartości ciała, to chwila, kiedy towarzyszy mu również świadomość, że inni postrzegają tę budzącą się seksualność ¹.

Autorka obserwuje i towarzyszy swoim bohaterom przez całe ich życie. Można odnieść wrażenie, że w linorytach przedstawiających poszukiwaczy przyjemności, choć chronologicznie powstały wcześniej niż prace malarskie i rysunkowe, przedstawione zostały portrety tych samych osób kilkanaście lat później.

Być może chłopiec z rękami w kieszeniach zostanie „wujkiem – zakałą”, o którym w rodzinie mówi się tylko szeptem. „Wujek”, wieczny kawaler, wyobraża tych poszukiwaczy ekstremalnych doznań, którzy na co dzień wykonują jak najbardziej poważne i niewinne prace (osiedlowy bibliotekarz, księgowy), nie wychylają się, mieszkają sami bądź z rodzicami, w jak najbardziej normalnych mieszkaniach z wielkiej płyty, a w nocy przemieniają się w myśliwego, czatującego w ciemnym płaszczu w przydrożnych krzakach na wracające z pracy kobiety. Dla dodania sobie animuszu używa plastikowego pistoletu kupionego na jarmarku.

Linoryty to portrety dorosłych osób i jeśli nawet wykrzywionych psychicznie, to ukształtowanych i w tym zwichnięciu uformowanych. Być może był to powód, dla którego artystka wybrała linoryt jako medium, ponieważ raz wykonane cięcie, w przeciwieństwie do pociągnięcia pędzla, nie może być poprawione. Podobnie jest z dorosłym człowiekiem, którego tożsamości i zachowania nie można zmienić, a przynajmniej jest to o wiele trudniejsze niż w przypadku dzieci.

Nie tylko dzieciństwo, od którego wszystko się rozpoczyna, ale również dojrzewanie i dorosłość przedstawione zostały wyjątkowo ponuro i bardzo biologicznie. Ten naturalizm rzeczy niewygodnych Julia Kristeva przyrównałaby do abiektu, czyli wstrętu do czegoś, co powinno być ukryte, a co pojawia się na powierzchni i w ten sposób burzy określony porządek.

W pracach Ani Sobkowiak wstyd przestaje być niewygodny, zostaje oswojony i zaakceptowany, a tajemnica ich hipnotyzującego przyciągania tkwi w zrozumieniu dla ludzkich słabości, bolesnych przeżyć, obsesji, a nawet wariactwa, które zaczynają się już w dzieciństwie i które towarzyszą człowiekowi przez całe życie. W naturalistycznej brzydocie tych obrazów tkwi prawda o indywidualnym człowieku, jego zmaganiach i traumach, których nie może się pozbyć, ale które może przezwyciężyć i nauczyć się z nimi żyć.

Ania K. England

¹ Piotr Piotrowski, Znaczenia modernizmu. W stronę historii sztuki polskiej po 1945 roku, Poznań: Rebis, 1999 , s. 105.

https://www.youtube.com/watch?v=-QKDC7CNQWs